Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Błąd niewybaczalny?

Błąd niewybaczalny?

Błąd niewybaczalny? - Eduardo da Silva

Błąd łatwiej dostrzec niż prawdę, bo błąd leży na wierzchu, a prawda w głębi. – Johann Wolfgang Goethe.

Cała Chorwacja nadal nie wierzy w to, co się stało. Brutalny faul, mający wskazać nam światełko w specyficznym „tunelu”, jakim jest piłka nożna, oburzył, zniesmaczył, wręcz przeraził myślę, że każdego z nas. Przyglądając się zdjęciom, które dość konkretnie przedstawiają ten skrajny incydent w sobotnim meczu Premier League z Birmingham, przechodzą mnie dreszcze, a w mojej głowie rodzi się głównie jedna myśl, współczucie. Sytuacja jest bardzo poważna i warto to podkreślić, że spotkała się ona z dość konkretną i skrajną odpowiedzią. Kibice z Chorwacji grożą, że zabiją, grożą, że życie obrońcy Birmingham – Martina Taylora – jest zagrożone i nie wydaje mi się, że są to słowa rzucane na wiatr. Jak jest naprawdę? Czy mamy do czynienia z piłkarską patologią? Czy angielski futbol został skompromitowany? Temat niewątpliwie jest kontrowersyjny, dlatego już na wstępie zachęcam wszystkich do wyrażania swoich szczerych opinii.

Chciałbym zacząć od kwestii, która chyba nurtuje nas najbardziej. Jaka powinna być kara? Przecież nie chłosta, nie kara śmierci, grzywna finansowa również wydaje się tutaj się mało odpowiednia. Dlatego zapytam jeszcze raz: Jaka kara powinna spotkać obrońcę Birmingham? Może problem nie tkwi w ukaraniu tego zawodnika, a w przepisach jakie panują na Wyspach. Może idealnym rozwiązaniem jest zmiana owych przepisów? Może są one zbyt pobłażliwe, może nikt nie przewidział, że tak drastyczne faule będą miały miejsce. Trudno przejść obok tego wątku obojętnie, dlatego emocje, jakie wywołuje ten temat, są naprawdę wielkie, stąd ogromne zainteresowanie w mediach tą sprawą. Gra w Premiership charakteryzuje się przede wszystkim brutalnością, chociaż to słowo może nie jest idealne. Charakteryzuje się walecznością, wielkim wysiłkiem, przede wszystkim fizycznym… Jak jest naprawdę? Premiership to horror dla piłkarzy? To liga, która zacznie straszyć największe gwiazdy światowego formatu? Musimy zdawać sobie sprawę, że po angielskich boiskach biega wielu idiotów, którzy bardzo często nie odróżniają piłki od nogi zawodnika z przeciwnej drużyny. Faule z premedytacją były i będą i z takim faktem powinniśmy się pogodzić jak najszybciej. Niestety, wielu ludzi uważa, że żeby powstrzymać Arsenal, trzeba go skopać, dosłownie skopać.

Nie chce mi się wierzyć, że taka agresja i brutalność jeszcze znajdują miejsce na piłkarskich boiskach – mówi kapitan Chorwatów, Niko Kovac.

Kolejne pytanie… Czy Eduardo nie stał się ofiarą żałosnych obrzyjów Premier League? Piłka nożna jest bardzo specyficznym sportem – sportem, z którym wiąże się pewne ryzyko, ryzyko kontuzji, jak i przy wielu innych tej „branży”. Jednak kto z nas przypuszczał, że zdarzy się tak wielka tragedia już na samym początku spotkania!? Warto to podkreślić, że sytuacja była tak drastyczna, że telewizja SkySports realizująca transmisję z meczu nie zdecydowała się na powtórkę tego zdarzenia z bliższych ujęć i trudno się temu dziwić, bo widok jest naprawdę porażający. Piłkarze Arsenalu byli w wielkim szoku, nie wiedzieli co się dzieje. Cesc Fabregas zgiął się w pół, starając powstrzymać mdłości. Większość zawodników łapała się za głowę lub padali na kolana składając ręce jak do modlitwy – coś niesamowitego! Bali się, po prostu bali się jak… dzieci. Eduardo po kilku sekundach od zdarzenia zemdlał, opuścił boisko na noszach z maską tlenową dopiero po kilku minutach. Zdajemy sobie sprawę, że był to początek końca. Minuty stawały się jak ciężkie kamienie, wszyscy pytali, krzyczeli „co mu jest?!”. Złamanie kości piszczelowej i znaczne uszkodzenie stawu skokowego to „prezent” od obrońcy Birmingham, czy świadomy? Tutaj zaczyna się kolejna bardzo kontrowersyjna kwestia i mimo wszystko zdania mogą być podzielone. Czy Martin Taylor umyślnie zaatakował Eduardo? Czy okazał się „amatorem ścinania nóg”?

Czytając komentarze na forach internetowych stwierdziłem, że zdania naprawdę są podzielone. Czy rzeczywiście był to tylko spóźniony wślizg, czy Eduardo okazał się za szybki, a noga obrońcy Birmingham była niefortunnie ułożona? Można określić to zdarzenie mianem pecha? Mimo wszystko uważam, że nie sposób rozstrzygnąć, w jakim stopniu do tragedii doszło z powodu faulu, a w jakim stopniu poszkodowanego dopadł pech i to jest oczywiście tylko moje zdanie.

Po meczu rozmawiałem z Martinem i był zdruzgotany. Powiedział mi, że przeraził go skutek jego niefortunnego wślizgu i nawet gdyby sędzia nie pokazał mu czerwonej kartki i tak sam opuściłby boisko – dodał szkocki menedżer, Alex McLeish.

W tej chwili chciałbym jeszcze raz wrócić do kwestii, którą poruszyłem na początku mojego artykułu. Menedżer drużyny z St Andrews – Alex McLeish – uważa, że życie Taylora nie jest zagrożone. Podkreśla także, że jego podopieczny sam stał się poniekąd ofiarą w tej sytuacji. Myślę, że z taką opinią mogę się zgodzić. Taylor popełnił błąd, który będzie kosztował go bardzo wiele, przy tym jednak sam stał się ofiarą, przez co jego kariera piłkarska stoi pod znakiem zapytania, nie wspominając już o karierze Eduardo. Jednak są to dwie różne kwestie.

Chorwaci oburzeni dramatem swojego ulubieńca założyli specjalną stronę internetową, na której wyrażają swoje nastroje i zamiary wobec obrońcy Birmingham. Czy słowa wygłaszane przez fanów Chorwata, typu „natychmiast zakończ karierę, albo cię załatwimy” nie robią na Was wrażenia, nie poruszają Was? Co musi czuć główny oskarżony Taylor? Tysiące chorwackich kibiców wystosowały groźby i nie wierzę w to, że Taylor nie bierze sobie tego do siebie. Jego życie uległo zmianie. Teraz nie będzie on zwykłym obrońcą w jednym z angielskich zespołów, a brutalem, który tak drastycznie zaatakował piłkarza, łamiąc nogę, niszcząc karierę. Ten stereotyp będzie się poszerzał… Chorwacja nienawidzi Taylora właśnie za to, co zrobił i nic nie wskazuje na to, by miało się to zmienić.

Przejdźmy dalej. Martin Taylor oczywiście z plasteliny nie jest, a całą sytuacją jest zdruzgotany, załamany. Jestem załamany tym wydarzeniem. Nie miałem zamiaru wyrządzić Eduardo żadnej krzywdy – mówił Taylor po tym, gdy odwiedził Chorwata w szpitalu. Poszkodowany przyjął przeprosiny skruszonego brutala i tutaj chciałbym dotknąć tego problemu od strony moralnej. Podziwiam Eduardo za to, że tak szybko był w stanie wybaczyć, a takie zachowanie jest niewątpliwie godne pochwały i mówię to z wielkim przekonaniem. Ten makabryczny faul przedstawił nam ciemną stronę medalu, ukazał nam, że piłka nożna to nie tylko cudowne emocje, doping kibiców, sukcesy, znajomość historii ukochanego klubu, a również łzy, cierpienie i wielkie rozczarowanie.

Jego kontuzja (Eduardo) daje do myślenia nam wszystkim – krótko skwitował Modrić.

Rzeczywiście tak jest. Kontuzja Chorwata nakłoniła moją osobę do wielu przemyśleń, do postawienia sobie trudnych pytań. Domyślam się, że panują wielkie emocje na boisku, jest walka, determinacja, ogromne chęci… jednak czy taki faul można racjonalnie wytłumaczyć? Czy to wypadek przy pracy? Jeśli tak, to oby takie „wypadki” zdarzały się najrzadziej, bo piłka nożna zamieni się w ring i straci na pięknie, swojej wartości. Co na ten temat myśli szkoleniowiec Arsenalu, Arsene Wenger? Jego opinia jest bardzo konkretna i na pewno bezwzględna.

Nie powinien już nigdy zagrać w Premier League! Nie ma przebaczenia za tak straszny faul, cała nasza drużyna przeżyła szok. Są tacy, którzy go bronią, mówią, że nie jest brutalem, zwykle tak nie fauluje… Są mordercy, którzy zabiją raz w życiu. Czy to oznacza, że nie powinni iść do więzienia? Przecież zostawił trupa!

Zgadzacie się z taką opinią? Czy Martin powinien zrezygnować z kontynuowania kariery piłkarskiej? Czy może to zwykła hiperbola? Jedno popołudnie zrujnowało karierę Chorwackiemu zawodnikowi, zrujnowało psychicznie „skazanego” na wszelkie obelgi, Taylora. Przyjrzyjmy się tej sprawie jeszcze z inne punktu, który nas jako Polaków, kibiców powinien interesować.

Oczywiście Eduardo nie będzie w stanie wesprzeć drużyny na Euro, lecz nie to jest teraz najważniejsze. Jest wielkim sportowcem i przyjacielem, on chce wrócić do gry. – Lekarz chorwackiego zespołu, Zoran Bahtijarevic.

Sprawa wydaje się oczywista. Edurado nie pojedzie na Euro 2008 i nie zmierzy się m.in. z Polską. Czy to dla nas dobra wiadomość? Czy na cierpienie Chorwata powinniśmy patrzeć takimi kategoriami? Moim zdaniem mówiac delikatnie, pojmowanie sprawy w taki sposób jest niedojrzałe. Poruszam ten temat ponieważ zaciekawiły mnie wypowiedzi internautów typu „dobrze, przynajmniej mamy większe szanse na wygrany mecz z Chorwatami i zdobycie 3pkt”. Nieszczęście, pech, tragedia Eduardo to również tragedia dla Chorwatów, dla zespołu Arsenalu. Postawmy się w podobnej sytuacji, gdy to jednemu zawodnikowi Czerwonych Diabłów, dany obrońca łamie nogę, a nasz zawodnik mdleje z bólu, z widoku otwartego złamania nogi. Co wtedy powiedzielibyśmy? Domyślam się, że nasza reakcja byłaby ostra i bardzo krytyczna, mam rację?

Kontuzja Eduardo oznacza większe szanse biało-czerwonych przeciwko Chorwacji na ME i jest to fakt niezaprzeczalny. Daleki jestem jednak od tego, aby cieszyć się z tragedii tego zawodnika. Szczerze mu współczuję, niestety nie wyobrażam sobie jaki dramat przeżywa Eduardo, jak strasznie jest rozczarowany tym, że jego życiowe plany przynajmniej na najbliższy rok legły w gruzach. Jednak żałosne myśli z jakimi się spotkałem, że to przecież „świetnie, że tak się stało, bo Polacy mają większe szanse” lub „Uff, jeden problem mniej.” porównałbym do innej tragedii, która była niestety przez niektórych pojmowana w podobnie patologiczny sposób, otóż cytuję: po „śmierci Puerty szanse Milanu wzrosły”. Dla mnie takie stwierdzenie to dno emocjonalne, margines i nie wyobrażam sobie tego jak Polak cieszy się z tak dramatycznej tragedii tego człowieka, tylko dlatego, że Chorwacja jest naszym grupowym rywalem! Apeluję… nie popadajmy w chore skrajności! Zamiast doskonalić siebie, wierzyć w sukces dzięki solidnej pracy nadal są osoby, które czyhają na osłabienia innych. Żenada! Bardzo bym chciał, żeby nasz kochany PZPN w jakiś choćby najprostszy, najskromniejszy sposób złożył życzenia powrotu na boisko i dodał otuchy Eduardo. Taką reakcją pokazalibyśmy klasę, ale PZPN klasy godnej pochwał nie posiada i to mnie brzydzi. Mierzenie szans Polaków ilością kontuzji przeciwników jest dla mnie sferą makabryczną, a piszę o niej tutaj bo ten temat bardzo mnie boli i mimo wszystko przeżyłem go emocjonalnie… Podobnie można rozumować biorąc za przykład nasz ukochany klub, Manchester. Przecież, Arsenal jest liderem w tabeli, Eduardo to znakomity gracz, jednak mam wielką nadzieję, wręcz pewność, że zgodzicie się ze mną, iż radość z kontuzji Eduardo jest niedorzeczna, obrażająca wartości prawdziwego kibica, a za takich przecież się uważamy, prawda? Tutaj nie chodzi o piłkarza danego zespołu, tutaj chodzi o człowieka… Co na temat tego sensacyjnego faulu twierdzi „ojciec” naszej Polskiej reprezentacji, Leo Beenhakker?

To ryzyko futbolu, w końcu to sport kontaktowy. Tak samo jest w Formule 1. Kierowcy biorą na siebie ryzyko wypadku. Ale rzeczywiście, kontuzja Eduardo wyglądała wyjątkowo brzydko.

Reasumując, choć nie będzie to wcale łatwe. Futbol niejedno ma imię, a dziś tak jak mówiłem wcześniej, przedstawiłem ciemną stronę medalu, która nie napawa nas optymizmem. Martin Taylor tłumaczy się gorączką chwili, jednak to, że emocje władają człowiekiem na boisku może w takiej sytuacji usprawiedliwiać? Naprawdę chciałbym powiedzieć „to był przypadek”, ale wydaje mi się, że nie umiem, niestety nie potrafię. Da Silva przebaczył i chwała mu za to. Przykro mi jeśli sport, który kocham w tak drastyczny sposób kompromituje się, naraża na krytykę. Piłka nożna w Anglii jest rzeczywiście twardą grą, panują tam proste zasady. Mówiąc krótko, słabsze ogniwo po prostu przegrywa.

Nigdy, przenigdy… emocje nie mogą prowadzić do tak skrajnych wypadków! Nie wyobrażam sobie tego po prostu! Bo jeśli emocje zawsze wygrają z człowiekiem, oznacza to, że za 2 miesiące będziemy mieli podobną sytuację, jednak może u nas w Polsce? Może tym razem nasz najlepszy strzelec Smolarek zostanie tak strasznie kontuzjowany, mając otwarte złamanie na boisku. Co będzie czuł Polak wiedząc, że nasz grupowy rywal cieszy się z tego, że naszego „pupila” narodowego spotkało tak ogromne nieszczęście?! Szczerze mówiąc boję się myśleć jak w takich okolicznościach zachowaliby się nasi kibice, kibice z Polski znani na całym świecie niestety również z wybryków chuligańskich. Byliby zdolni wziąć noże i po prostu zabić. Bo jeśli zabija się za to, że ktoś „nie kibicuje naszym” to czy nie jest możliwy „wyrok” na osobie, która w tak skrajny sposób zabiła… karierę naszego lidera, ulubieńca łamiąc mu np. nogę? W mieście, w którym mieszkam przypadki tak perfidnych kiboli są na porządku dziennym, w tej chwili nie mówię oczywiście o śmierci, ale o ich specyficznym „reżimie” w sensie idiotycznych poglądów i braku jakiegokolwiek szacunku do rywala z jednego miasta. Pytań padło wiele, emocji również nie zabrakło, ale jestem pewny, że o takich kwestiach rozmawiać warto. Szczerze współczuję Chorwatowi, ale wierzę w to, że przejdzie ten horror, wierzę w to, że wytrwa i wróci na boisko pokazując swoją klasę. Zapraszam do dyskusji. Chciałbym, by Czytelnicy Redloga konkretnie ustosunkowali się do tego problemu, do tragedii która niestety miała miejsce. Czasu nie cofnie już nikt…

Prawdziwym błędem jest błąd popełnić i nie naprawić go. – Konfucjusz

Przewiń na górę strony