Nie przegap
Strona główna / Ogólne / Cogito ergo… Vici

Cogito ergo… Vici

Cogito ergo... Vici
Już od dłuższego czasu piłka nożna przestała być – przynajmniej w krajach o długich i wysokich tradycjach piłkarskich – bezładną kopaniną 22 graczy (co można jeszcze dalej zauważyć w naszej ukochanej Orange Ekstraklasie). Spontaniczne i nieprzemyślane bieganie w te i wewte już nie przejdzie. Obecnie, aby wygrać mecz należy dysponować wyrafinowanym pomysłem i taktyką spajającą ruchy i zachowanie wszystkich zawodników na boisku. Poniżej pragnę Wam przedstawić style gry, które miały jak dotąd największy wpływ na historię piłki nożnej. Zapraszam do lektury!

Futbol totalny

Na początek trochę teorii. Futbol totalny to system gry w którym gracz opuszczający swoją pozycję jest zastępowany przez innego ze swojej drużyny. Inaczej mówiąc jest to płynna taktyka w której żaden piłkarz nie ma przypisanej, nie zmienialnej pozycji na boisku: każdy z powodzeniem może być napastnikiem, pomocnikiem czy obrońcą. Powodzenie tego stylu zależy głównie od tego jakie zdolności przystosowania do zespołu ma każdy gracz. Wymaga on bowiem od zawodnika wyjątkowego pojmowania taktyki, wyćwiczenia technicznego i taktycznego, pozwalającego mu nieustannie zmieniać pozycje.

Stworzenie tego systemu gry przypisuje się Jackowi Reynoldsowi, który z kilkuletnimi przerwami był menadżerem Ajaxu Amsterdam w latach 1915-47. Obecną koncepcję gry opracował ostatecznie Rinus Michels (skądinąd niegdysiejszy podopieczny Reynoldsa w Amsterdamie) i wykorzystał ją przy ustawieniu reprezentacji narodowej Pomarańczowych w latach 70′. To właśnie Holendrzy są prekursorami tego stylu gry, a najwybitniejszym zawodnikiem legendarny napastnik Johan Cruyff i to o nim w kontekście futbolu totalnego powiem dzisiaj najwięcej.

Chociaż Cruyff poruszał sie po boisku jako środkowy napastnik, tak naprawdę 'snuł’ się po całym polu gry, nieoczekiwanie pojawiając się wszędzie tam, gdzie mógł wyrządzić najwięcej spustoszenia w szeregach przeciwnika. To wymagało zastosowania dynamicznego systemu gry – do czego najlepiej nadawał się futbol totalny. Drużynowi koledzy dostosowywali się do jego ruchów regularnie zmieniając pozycje, więc założenia taktyczne zawsze były wypełniane, mimo, iż nie zawsze przez te same osoby.

To właśnie dzięki odpowiedniej stretegiii holenderskiemu napastnikowi, Ajax Amsterdam zawdzięcza największe sukcesy w historii. Obrońca Barry Hulshoff wyjaśnił jak zespół odnosił zwycięstwa w Pucharze Europy w latach 1971, 72 i 73:

„Dyskutowaliśmy o przestrzeni na boisku cały czas. Johan zawsze mówil gdzie powinniśmy biec i gdzie stać oraz kiedy nie powinniśmy się ruszać. Wszystko toczyło się wokół wykreowania przestrzeni, włączania się do gry w odpowiednim momencie, niemalże architektonicznym organizowaniu przestrzenii na boisku.”

System rozwijał się naturalnie i wspólnie, bo zależał zarówno od trenera Rinusa Michelsa, jego następcy Stefana Kovacsa i wreszcie od samego Cruyffa. Cruyff tak podsumował swoją filozofię gry: „Prosty futbol jest najpiękniejszy. Ale granie prostego futbolu jest najtrudniejsze.”

Po finale Pucharu Europy z 1972 roku, w którym Ajax zwyciężył Inter 2:0, gazety na Starym Kontynencie obwieściły „śmierć Catenaccio i tryumf Futbolu Totalnego”. Holenderski dziennik Algemeen Dagbad oświadczył: „Taktyka Interu została podważona. Defensywny futbol jest zniszczony.”

Futbol totalny nie zawsze jednak zapewniał zwycięstwo. Tak było na Mundialu w 1974 roku. Holendrzy jak burza dotarli do finału w pokonanym polu zostawiając Argentynę (którą ograli 4:0), NRD oraz Brazylię, a o złoto przyszło im walczyć z reprezentacją RFNu. Już w drugiej minucie prowadzenie objęli Pomarańczowi, dzięki rzutowi karnemu, który na bramkę zamienił Johan Neeskens. Na tablicy był wynik 1:0, a Niemcy przez 80 sekund od rozpoczęcia meczu nawet nie dotknęli piłki. Do wyrównania doszło w 26 minucie, kiedy brytyjski arbiter tego spotkania podyktował kolejną problematyczną 'jedenastkę’ tym razem dla Die Nationalelf. Zwycięskiego gola jeszcze w pierwszej połowie strzelił Gerd Müller. No cóż, najpierw Polska, potem Holandia i słynne powiedzonko Gary’ego Linekera się sprawdziło.

Catenaccio

A teraz pora na coś zupełnie z innej beczki, można powiedzieć, że z zupełnie innego świata chociaż dalej dotyczące piłki nożnej. Catenaccio, mówiąc w skrócie to styl, który niemiłosiernie stawia największy nacisk na grę defensywną. Czemu niemiłosiernie? Catenaccio nie cieszy wcale oka, wręcz dręczy kibica spragnionego pięknych akcji oraz wielu bramek. Celem zawodników jest niejako 'zaryglowanie’ dostępu do własnej bramki, a za najlepszy (również najczęstszy zaobserwowany u drużyn grających tym systemem) wynik uznaje bardzo 'widowiskowe’ 1:0.

Początki catenaccio sięgają aż lat 30′. Austriacki trener Karl Rappan wprowadzał już wtedy defensywnego libero tuż przed bramkarzem. Poza tym zakładał 4 nominalnych obrońców, grających ściśle w równej linii, a pomiędzy nimi, w środku poruszał się rozgrywający. Następnie, w latach 50’styl rozwinął szkoleniowiec Padovy – Nereo Rocco. Za prawdziwego popularyzatora owego stylu gry uważa się jednak Argentyńczyka Helenio Herreira, trenera Interu Mediolan w latach 60′, który zwykł pokonywać swoich ligowych przeciwników wyżej już wspomnianym rezultatem 1:0.

System pozostawał popularny do finału Pucharu Europy w 1967 roku, w którym Inter Herreiry zmierzył się z Celtic F.C. – zespołu słynnego wówczas ze swojego porywającego stylu gry. Można powiedzieć, że naprzeciw siebie stanęły do walki ogień i woda. Prowadzenie w 7′ minucie objęli Włosi po rzucie karnym wykonywanym przez Alessandro Mazzolę. Po zdobytej bramce, Mediolańczycy przyjęli swój znany system gry – obrona 11-oma (sic!) zawodnikami. Inter, w całym spotkaniu nie wywalczył ani jednego rzutu rożnego, a szkockiego bramkarza Simpsona zmusił tylko do dwóch interwencji w całym spotkaniu! Tymczasem, Celitic oddał w sumie 41 strzałów, w tym 2 w poprzeczkę, 13 wybronił włoski golikper Sarti, 7 zostało zablokowanych, a 19 było niecelnych.
Stan meczu wyrównał z karnego w 63. minucie Jim Craig (główny wynowajca ’11’ dla Interu). Wynik ustalił natomiast Steve Chalmers na 7 minut przed końcem. Ten mecz pokazał słabość systemu catenaccio. Sam Herrera po porażce musiał przyznać:
„Celtic zasłużył na zwycięstwo, i ich zwycięstwo było wiktorią dla całego sportu.”
„Zrobiliśmy to grając futbol. Czysty, piękny, pomysłowy futbol” – to słowa Jocka Steina, legendarnego szkockiego trenera. Gracze Celticu stali się bohaterami na Wyspach, zdobywając jako pierwszy brytyjski klub Puchar Europy.

Mówiąc catenaccio, często myślimy o włoskim futbolu, jednakże, kluby w Półwyspu Apenińskiego coraz rzadziej sięgają po tą taktykę, stosując inne, bardziej nowoczesne rozwiązania, jak chociażby ustawienie 4-4-2. Co ciekawe, catenaccio w wydaniu reprezentacji Włoch również przestało zdawać egzamin. Pod przewodnictwem Cezarego Maldiniego Włosi dotarli tylko ćwierćfinału na Mundialu w 98 roku, a Giovanni Trapattoni nie przebrnął drugiej rundy na Mistrzostwach Świata w Korei i Japonii, a dwa lata później w Portugalii odpadł z reprezentacją w pierwszej rundzie rozgrywek. Warto tutaj zaznaczyć, że później Trapattoni z powodzeniem zastosował catenaccio w Benfice Lizbonie, wygrywając z nią ligę portugalską w sezonie 2004/05. Jedynie Dino Zoff potrafił zrobić użytek z catenaccio w 2000 roku, przegrywając Mistrzostwa Starego Kontynentu z Francją tylko przez regułę złotego gola.

Inaczej prezentowali się Włosi rok temu na Mundialu w Niemczech, wygrywając między innymi 3:0 z Ukrainą. W półfinale przeciwko gospodarzom, zaskoczyli wielu grając bardziej ofensywnie. W całym meczu Azzurich oddali 18 strzałów, w tym 11 celnych i zdobyli dwie bramki, torując sobie drogę do finału, a następnie złotego medalu.

Jednakże, po zeszłorocznych Mistrzostwach Świata, media podniosły fakt, iż współczesny futbol, który powinien bazować na atakowaniu, ofensywny jednak nie jest i czasy obrony powracają. Do myślenia mogą dawać następujące fakty: liczba goli strzelonych na Mundialu wyniosła tylko 147 (średnio 2,29 na mecz), a Złotego Buta otrzmał Miroslav Klose, zdobywca jedynie 5 bramek, podczas, gdy Ronaldo w Korei i Japonii strzelił ich 8. Co więcej, poprzednie Mistrzostwa były pierwszymi w których wszyscy nominowani do nagrody Najlepszego Zawodnika, nie byli napastnikami.

A co jest dla was najważniejsze? Piękne widowisko zwieńczone wieloma bramkami czy skromne 1:0 dla jednej z drużyn? Efektowność czy efektywność? Czekamy na opinie.

Przewiń na górę strony