Nie przegap
Strona główna / Legendy: Lou Macari – życie w cieniu Besta, Lawa i Charltona.

Legendy: Lou Macari – życie w cieniu Besta, Lawa i Charltona.

Legendy: Lou Macari
Kiedy tak stopniowo tworzę serię o Legendach dla Was – Drodzy Czytelnicy – to czasem odnoszę wrażenie, że ci piłkarze, których włączyłam do naszej Redlogowej „Alei Sław”, lepszego życia mieć nie mogli. No bo jakby nie patrzeć, to właściwie każdy z nich miał życie takie, jakiego każdy mógł zazdrościć. Mimo że kiedyś futbol nie był tak medialny, to piłkarze zarabiali dużo więcej, niż przeciętni ludzie. Zwykle więc mogli sobie świetnie ułożyć życie i z jakiejś „dziury” wyrwać się na sam szczyt, gdzie w glorii chwały wiedli wspaniały, luksusowy żywot, nie martwiąc się o nic i mając zapewniony byt dla siebie i dla rodziny. Szczerze mówiąc – nawet Best był szczęśliwy w czasach, gdy balował i wtedy było nieważne, że pił, bo tego żałował dopiero po około 45. roku życia, gdy odezwał się jego zniszczony organizm. Każda więc z gwiazd Manchesteru United musiała być wielka, musiała być wzorem dla młodszych pokoleń, które kształciły się gdzieś w szkółkach, a najczęściej i tak zajmowali oni już wtedy miejsce grających legend. Dziś artykuł nie będzie traktował jednak Best’cie, którego druga rocznica śmierci minie za 2 dni, ale o piłkarzu, który grał tu po jego erze, a który w nieco inny sposób, ale za to bardziej dotkliwie, został potraktowany przez los i jest chyba jedną z barwniejszych i jednocześnie najsmutniejszych postaci w United. Zapraszam Was do lektury tekstu, którego bohaterem będzie dziś Lou Macari.

4 czerwca 1949 roku w miejscowości Largs w szkockim hrabstwie North Ayrshire (oryg. nazwa w jęz. gaelickim Sìorrachd Inbhir Air a Tuath) przyszedł na świat syn dwojga imigrantów z Włoch. Choć mieszkali już od kilku lat w Wielkiej Brytanii, postanowili dać swojemu dziecku imię typowo włoskie, bo właśnie Włochami nadal się czuli. Tak właśnie mały chłopiec otrzymał imię Luigi, które później funkcjonowało już wśród znajomych i w mediach, gdy Macari stał się sławny, jako skrót „Lou”.

Dzięki wstępowi, w którym wykorzystałam rdzenny język Szkotów, wstęp ten może brzmieć nieco jak bajka „za siedmioma górami, za siedmioma lasami”. Powróćmy więc do rzeczywistości.
Młody Luigi w wieku 21 lat zadebiutował w pierwszym składzie rodzimego Celtiku Glasgow. Zapewne nie zamierzał tam jednak spędzić większości swojej kariery, choć był to klub, tak jak teraz, święcący w lidze szkockiej tryumf za tryumfem. Choć Macari nie był tam aż tak wielką i jasno świecącą gwiazdą, jaką później stał się w United, to nie można zapominać, że lata, które tam spędził, to czas zdobywania przez The Bhoys wielu trofeów. W sezonach 1970-73, czyli takich, gdzie Szkot był w tej drużynie, Celtowie zdobyli cztery Mistrzostwa Szkocji, dwa Puchary Szkocji, Puchar Ligi Szkockiej oraz jeden Glasgow Cup. Widać zatem, że te czasy były okresem dominacji Celtiku nad innymi szkockimi ekipami. Za sukcesami przychodzi więc zawsze zainteresowanie innych, bardziej prestiżowych drużyn, tymi, którzy te sukcesy tworzą. I tak wzrastało powoli zainteresowanie również samym Macarim, który to jako gracz ofensywy radził sobie całkiem nieźle.
W ciągu 3 lat wystąpił w Celtiku 42 razy i strzelił 18 bramek, ale było widać w nim potencjał. Jak pisałam wyżej, Szkotem zainteresowało się kilka klubów. Najpoważniejsza oferta napłynęła z Liverpoolu, który uparł się, by pozyskać Luigiego. Nieszczęście The Reds, a szczęście Manchesteru United polegało na tym, że Czerwone Diabły naprawdę były bardzo, ale to bardzo zdeterminowane, by również go pozyskać. Mimo że LFC zgłosił już właściwie Macariego do składu w meczu z Burnley w FA Cup, United nie dawało za wygraną. Asystent Tommy’ego Docherty – legendarny Pat Crerand – postanowił sprawdzić wszystko jak należy i w tym również zamiary Liverpoolu wobec obiecującego zawodnika. Kiedy przejrzał intencje klubu z Anfield, namówił Szkota na kontynuację rozmów z United. W efekcie Macari nie pomógł Liverpoolowi choćby w jednym meczu i pięć dni później podpisał kontrakt, który opiewał na kwotę 200,000 funtów, z Manchesterem United. Była to kwota olbrzymia i wywoływała zdziwienie na twarzach wielu kibiców.
Lou Macari
Co najśmieszniejsze w tym wszystkim, niezapomniany manager Liverpoolu, Bill Shankly, powiedział później swoim zawodnikom:

„I tak chciałem go sprowadzić tylko do rezerw”.

Macari, którego kariera na szczęście nie zdążyła zostać stłamszona, zaczynał nowy rozdział swojego życia właśnie na Old Trafford, gdzie nie miał być wcale rezerwowym i wprost przeciwnie – urósł na wielką legendę i jednego z najlepszych piłkarzy, jacy po tej murawie mieli zaszczyt stąpać.
24-letni Szkot od 8 stycznia 1973 roku był zatem piłkarzem Manchesteru United. A to, jak dobrym był zawodnikiem, było widać choćby po dacie jego debiutu, który przypadł niespełna 2 tygodnie później – 20 stycznia – w meczu przeciwko West Ham, rozgrywanym na Old Trafford. Już wtedy strzelił pierwszego gola, który zapobiegł utracie punktów w tym spotkaniu (było 2:2).
W następnym sezonie przyszły ciężkie czasy, za które oczywiście uważamy grę w Second Division. Macari pomógł kolegom z drużyny strzelając 11 bramek w sezonie (plus 7 w Pucharze Ligi) i wypracowując również wiele akcji, dzięki którym wielki powrót do elity stał się faktem – na koniec sezonu United z przewagą 3 punktów nad Aston Villą i 8 punktów nad Norwich City awansowało do Division One.
Ogólnie nie szło źle. Macari sezon w sezon udowadniał, że jego pozyskanie było warte zarówno takiego zacięcia działaczy, jak i wyłożonych nań pieniędzy. Kolejny sezon przyniósł 15 bramek, jeszcze następny 13. To właśnie ten sezon z „pechową” liczbą bramek był jednym z najważniejszych w karierze na Old Trafford Macariego. Podając sumę goli mam na myśli trafienia i ligowe i pucharowe. Lou w sezonie 1976/77 trafił w Pucharze Ligi zaledwie raz… ale za to jaki raz. Był to mianowicie finał z Liverpoolem, w którym bramkę strzelił właśnie Szkot i to dzięki niemu Manchester United zwyciężył w walce o to trofeum. Może była to taka zemsta od losu za to, że to przecież przez The Reds mógł nie być wcale takim piłkarzem, jakim w efekcie został.
Macari jednak nigdy nie był typowym bramkostrzelnym napastnikiem. Zawsze zostawiał kawał swojego zdrowia na boisku, ale sam nie zapisywał się na listach strzelców. Właśnie dlatego Tommy Docherty postanowił przesunąć go po koniec lat ’70 na pozycję pomocnika. Tutaj tez musze wspomnieć o tym, o czym była mowa również w przypadku dwóch poprzednich opisywanych przeze mnie legend. Presja. Życie w cieniu takich sław jak Best, Charlton czy Law wcale nie było łatwe. Macari mógł robić więcej, niż sam się po sobie spodziewał, a ludzie i tak porównywali go i często patrzyli krytycznie na jego osiągnięcia. Nikt nie lubi być stale porównywanym, dlatego może i było to mobilizujące, ale z czasem stało się z pewnością poniekąd przekleństwem. Po zakończeniu kariery pytany o to, jak się czuł przychodząc do klubu, który stawiał przed nim niebezpośrednio zadanie niemal niemożliwe, powiedział:

„Nieszczęście któregokolwiek piłkarza, który dołączał do Manchesteru United wtedy, kiedy i ja to zrobiłem, polegało na tym, że kibice na Old Trafford przywykli do oglądania George’a Besta, Denisa Lawa, czy Bobby’ego Charltona. Ja byłem jednym z nowych piłkarzy, którzy zasilili United i to była niewyobrażalna presja, żeby osiągnąć poziom tamtych piłkarzy. Niezależnie od tego, jak bardzo się starałeś, po prostu nie byłeś w stanie tego zrobić”.

Słabsze czasy dla Lou zaczęły się dopiero wtedy, kiedy Tommy Docherty został zastąpiony na fotelu managera przez Rona Atkinsona. Miało to miejsce w 1982 roku i od tamtej pory Macari częściej siedział na ławce, niż grał. Dlatego też w 1984 roku w wieku 35 lat postanowił zakończyć swoją długą i piękną karierę w Czerwonych Diabłach.

Kariera reprezentacyjna nie była za bardzo spektakularna. Luigi wystąpił w 24 spotkaniach swojego kraju i strzelił w nich 5 bramek. Po zakończeniu kariery postanowił zostać managerem. Prowadził takie kluby jak: Swindon Town (5 zesonów), West Ham United (sezon), Birmingham City (niepełny sezon), Stoke City (2 sezony), swój Celtic Glasgow (sezon), znów Stoke City (3 sezony) i swoją karierę trenera zakończył w Huddersfield Town w roku 2002. Od tamtej pory Macari zajął się bardziej „dziennikarstwem”. Jest zapraszany do udziały w programach sportowych i regularnie występuje w MUTV, skąd też chętnie odpisuje na listy od fanów. Jest też chętnie zapraszany przez Sky Sports i Setanta Sports.

Prywatnie Szkot doczekał się dwóch synów i ma cudowną żonę. To, co pisałam we wstępie o skrzywdzeniu go przez los dotyczyło mianowicie tego, że młodszy z jego synów – Jonathan – w roku 1999 popełnił samobójstwo po tym, jak prawdopodobnie Nottingham Forest zrezygnowało z podpisania z nim dalszego kontraktu. Jego ciało znaleziono powieszone na drzewie w mieście, gdzie mieszkali – Stoke-on-Trent.

Filigranowy napastnik bardzo dobrze radził sobie w Manchesterze United. 11 pięknych sezonów przyniosło mu 97 bramek oraz fenomenalny rezultat 400 występów w meczach Czerwonych Diabłów. Pomimo presji – był zawodnikiem świetnym. Szybkim, zwinnym i kombinującym. Nie wpisywał się na strzeleckie listy, ale gdyby nie on wiele bramek by nie wpadło i wiele tryumfów nie miałoby miejsca. Występując z Gordonem Hillem, Steve’em Coppellem i braćmi Greenhoff również stał się jedną z legend, którą każdy kibic Czerwonych Diabłów powinien znać.

Przewiń na górę strony