Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Stairway to Heaven

Stairway to Heaven

Stairway to Heaven
Ekipa Czerwonych Diabłów w tym sezonie rozkręcała się bardzo powoli. Jednak kiedy już wskoczyła na właściwie tory, odprawia kolejnych przeciwników z bagażem czterech bramek. Podopieczni Sir Alexa Fergusona wyrównali właśnie rekord pod względem ilości zwycięstw z rzędu. Po ósmej wygranej dziennikarze rozpływają się nad formą MU, które rzeczywiście gra koncertowo.

No właśnie, koncertowo… To słowo chyba najlepiej oddaje formę, w jakiej obecnie znajdują się Diabły. United przypomina w tym sezonie świetnie zgraną orkiestrę, która po nieudanym początku zaczęła grać tak, jak im to nakazał Ferguson. Przypomnijmy sobie, co działo się na Old Trafford w przeciągu ostatnich trzech miesięcy.

Mózgiem całego zespołu jest oczywiście Sir Alex Ferguson, choć krążą pogłoski, jakoby to Carlos Quieroz miał być bossem w Manchesterze. Nic bardziej mylnego! Z całą pewnością to Sir Alex jest dyrygentem, zaś Carlos co najwyżej suflerem, który od czasu do czasu podpowie coś swemu przełożonemu.

Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, Boss przez całe lato komponował utwory, które mają się znaleźć na nowym krążku Manchesteru United. Album, który został zatytułowany The Champion Remains The Same ma się ukazać w czerwcu przyszłego roku. Płytka zostanie wydana przez Glazer Studio.

Nagrania rozpoczęły się jak zwykle w sierpniu. Pod koniec miesiąca dziennikarze i eksperci zgodnie twierdzili, że nowy album nie odniesie takiego sukcesu, jak zeszłoroczny. Przyczyną takich opinii było Intro, które rzeczywiście nie było najlepsze w wykonaniu graczy United. Następnie nastała długa seria jednobramkowych zwycięstw, które wlały nieco nadziei w serca kibiców…

Kulminacja nastąpiła w meczu z Chelsea. Niewiele przed tym arcyważnym spotkaniem Jose Mourinho zrezygnował z pracy na Stamford Bridge. Według mediów powodem odejścia Portugalczyka była sprzeczka z kapitanem – Johnem Terrym. Niemiły incydent popsuł atmosferę w zespole. Mourinho wracając do domu z mp3 na uszach wsłuchał się w tekst piosenki The Clash Should I Stay or Should I Go i odczytał najwyraźniej między wierszami, że powinien pożegnać się z Abramowiczem. Toteż w spotkaniu na szczycie zespół poprowadził Avram Grant. Chelsea zagrała kiepskie spotkanie, a Czerwone Diabły zaprezentowały wraz z RHCP fantastyczny utwór Can’t Stop i pokonały ekipę The Blues pewnie 2:0. Od tego czasu Fergie i spółka kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa.

Największą siłą zespołu jest w ostatnim czasie Wayne Rooney, którego solówki już są porównywane przez dziennikarzy z wyczynami Jimmy Page’a, gitarzysty legendarnej formacji Led Zeppelin. W ataku młodemu Anglikowi partneruje Carlos Tevez. Aktualnie ich współpraca wygląda imponująco, choć przypomnijmy, że nie zawsze tak było. O ile teraz przypominają świetnie zgrany duet Blues Brothers, o tyle początkowo bliżej im było do Blog27. Na szczęście nie pokłócili się jak Ala i Tola, lecz ciężką pracą na próbach dopasowali się do siebie idealnie i teraz sieją postrach w defensywie rywali.

Z napastników, w Manchesterze znajduje się również Louis Saha. Lekarze obiecali nastroić go do gry w wakacje, jednak nie podołali temu zadaniu. Zaczynam odnosić wrażenie, że Francuz jest niczym Stradivarius – mało kto potrafi na nim grać. Jak widać fizjoterapeuci nie radzą sobie z kolejnymi kontuzjami zawodnika: raz naciągnięty smyczek, raz złamany gryf… Jednak nie ulega wątpliwości, że kiedy Saha wchodzi na scenę jest nie do zatrzymania. Pokazał to w meczu z Sunderlandem, kiedy to wchodząc z ławki i zdobywając bramkę, przełamał strzelecką niemoc Diabłów.

W pomocy United jest przepych. Prócz starych weteranów, takich jak Giggs, czy Scholes całkiem nieźle spisują się Anderson, czy Nani. Ostatni dwaj wraz z Ronaldo zachowują się niczym Jimi Hendrix, czy Jim Morrison. Świetni grajkowie, a do tego korzystają z uroków życia. Pamiętacie balangę u Ronaldo?

Obrona jak zwykle spisuje się solidnie. Jednakże w całej formacji jest jeden słaby punkt. Chodzi oczywiście o Wesa Browna, który w defensywie spisuje się całkiem, całkiem, jednak kiedy już wyprawi się pod pole karne rywali… o zgrozo! Prędzej Mandaryna wystąpi bez playbacku, niż Wes celnie dośrodkuje.

W bramce solidnie spisuje się Edwin van der Sar. Jednak po gryfie depcze mu Tomek Kuszczak. Polak otrzymuje dość mało szans na grę w pierwszym zespole, jednak zapewne wraz z upływem czasu będzie coraz ważniejszą postacią w drużynie.

Podsumowując, myślę, że nie mamy prawa narzekać na dyspozycję Czerwonych Diabłów. Może i początek nie był zbyt udany, ale drużyna wydaje się wychodzić na prostą. Miejmy nadzieję, że w czerwcu 2008 Ferguson będzie miał okazję odśpiewać po raz kolejny Oops I did it again…

Oops!… I did it again
I won with Chelsea
Got win in the game
oh baby, baby…

Na koniec jeszcze apel do Jose, aby mu było raźniej: Always look on the bright side of life:)

Przewiń na górę strony