Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Carlos Tevez – Iście diabelski Apacz

Carlos Tevez – Iście diabelski Apacz

Carlos Tevez w Manchesterze United
O tym, że piłkarze południowoamerykańscy raczej nie przyjmują się w lidze angielskiej wie w zasadzie każdy. Wyjątki od tej reguły dałoby radę wyliczyć na palcach, a i to wyliczenie bywa dość często kontrowersyjne. Jednak coraz częściej piłkarze z Ameryki Południowej decydują się na przeprowadzkę na wyspy. Coraz częściej, ale i tak jest ich mało, a w porównaniu do innych lig właściwie jak na lekarstwo. Dość powiedzieć, że według danych Piłki Nożnej w Skarbie Kibica Ligi Angielskiej na sezon 2006/2007 w składach wszystkich klubów angielskich na w sumie 557 zawodników znalazło się zaledwie 25 piłkarzy z terenów Ameryki Środkowej i Południowej! Jednakże kiedy ten piłkarz w 2006 roku wraz ze swoim rodakiem – Mascherano – zdecydował się zasilić zespół fenomenalnego beniaminka z sezonu 2005/2006, który utrzymał się w lidze wiedziałam, że szybko z Wysp nie wyemigruje. Widać w nim było to „coś” w jego zachowaniu i stylu gry. A jako że lubię piłką południowoamerykańską – wiele się wcale nie pomyliłam.

Carlos Alberto Tevez przyszedł na świat 5 lutego 1984r. Jako małe dziecko wylał na siebie garnek z wrzącą wodą – stąd blizny, jakie są widoczne choćby na jego szyi. W odróżnieniu od Denisa Lawa, który miał od dziecka problemy z zezem, ale zdecydował się na operację w młodzieńczym wieku – Tevez nie zdecydował się nigdy na zniwelowanie obrażeń po oparzeniu. Najpierw zajął się wypromowaniem samego siebie w klubach młodzieżowych, więc nie mógł pozwolić sobie na absencję na boiskach, a później pytany, czemu odmówił usunięcia blizn, gdy grał już w Boca Juniors (który to zabieg miał mu sfinansować klub) odpowiedział, że blizny są częścią jego przeszłego i teraźniejszego życia, dlatego nigdy nie zdecyduje się na ich usunięcie.

Carlos TevezSama kariera Teveza to taka trochę bajeczka – jak w wypadku wielu piłkarzy południowoamerykańskich. Ze współczesnych nam piłkarzy „po drugiej stronie muru” stoi najbardziej znany i popularny „mediolański” Kaka – pochodzi on z bogatej rodziny i mógł sobie pozwolić na dokonywanie wyboru, co właściwie chciałby w życiu robić. Tymczasem większość tamtejszych gwiazd i gwiazdek pochodzi ze slamsów i piłka nożna była dla nich jedynym sposobem na dobre życie – ale przecież w Europie też nie brakuje piłkarzy o takim życiorysie: choćby Beckham czy Denis Law z samego United. Podobnie Carlos – wychowywał się w biednej dzielnicy Buenos Aires, a od jej nazwy dostał przydomek Apacz. Pierwsze kroki stawiał w Estrellas del Uno i po kilku krótkich epizodach w wieku 13 lat wylądował w jakże utytułowanym stołecznym Boca Juniors, gdzie chciał się wzorować oczywiście na swoim wielkim rodaku – Diego Maradonie. Ale mimo że przeszedł tam w roku 1997, pierwszy mecz rozegrał na jednym z najwspanialszych stadionów świata dopiero 4 lata później, dokładnie 21 października 2001 roku. Tu pozostał do 2004 roku, zakładając 74 razy trykot Boca i 25 razy doprowadzając do euforii kibiców na La Bombonera. Stał się Mistrzem Argentyny, Copa Libertadores (tu był kluczowym zawodnikiem, a także królem strzelców z 18 bramkami na koncie!) oraz Pucharu Interkontynentalnego w 2003 roku, a rok później triumfatorem Copa Sudamericana. Właśnie w tym 2004 roku miał miejsce chyba największy sukces Teveza i marzenie każdego piłkarza. Jako że w Olimpiadzie mieli wziąć udział młodzi, perspektywiczni zawodnicy w każdym z zespołów, w Argentynie (co bynajmniej nie było zaskoczeniem) powołanie dostał również Carlito. W Atenach ze swoimi rodakami wywalczył złoty medal olimpijski, ale co najważniejsze osiem zdobytych bramek w sześciu meczach (!) dało mu jeszcze tytuł króla strzelców na Olimpiadzie. Dodatkowo dwukrotnie z rzędu był wybierany najlepszym piłkarzem Argentyny (2003, 2004) oraz Najlepszym Piłkarzem Ameryki Południowej (2003), a także otrzymał tytuł Sportowca Roku 2004. Nie trudno więc wydedukować, że Carlos Tevez w wieku 19-20 lat był już rozpoznawalnym na całym świecie piłkarzem o niebywałym talencie, aczkolwiek w Europie sławnym nieco mniej, ustępującym miejsca na przykład Ronaldinho, który mniej więcej w tamtym czasie zaskarbił sobie zachwyt Europejczyków i podbijał serca najpierw paryskich, a później katalońskich kibiców.

Tevez nie pozostał jednak w Boca Juniors. Po tak udanym sezonie w roku 2004 zaczęły napływać niemal masowo oferty w zasadzie z całego świata. Choć propozycji z Europy nie brakowało, najkonkretniejsza oferta przyszła z brazylijskiego Corinthians, które w ostateczności kupiło Argentyńczyka za… 20 milionów dolarów, co było najwyższym transferem w historii piłki południowoamerykańskiej! Carlito szybko zadomowił się w Sao Paulo, choć kibice nie przyjęli go serdecznie. Dopiero kiedy Lula stał się prezydentem klubu, Tevez dostawał dużo więcej szans na występy. Do tego szybko zaskarbił sobie sympatię fanów i w mgnieniu oka przejął opaskę kapitana. Fenomenalny sezon w Corinthians sprawił, że oczy europejskich managerów zwrócone były właśnie na niego. Dodatkowo sezon w Sao Paulo był tak wspaniały, że Tevez został wybrany najlepszym piłkarzem przez brazylijską federację jako pierwszy obcokrajowiec od 1976 roku! I kiedy zdawało się, że w sezonie 2006/2007 Carlos zostanie piłkarzem Chelsea Londyn okazało się, że pomimo obserwacji Mourinho oraz uporu Abramowicza, rosyjski miliarder nie dorzucił 8 milionów funtów, a klub z Sao Paulo nie chciał się zgodzić na transfer za 60 milionów. W międzyczasie zaś został powołany oczywiście do kadry Argentyny na Weltmeisterschaft 2006, gdzie Argentyna odpadła w ćwierćfinale z Niemcami po rzutach karnych (2:4). W ostatnim dniu okienka transferowego gazety obiegła sensacyjna wiadomość o tym, że zapewniający o tym, że w Brazylii pozostanie jeszcze 4-5 lat Carlos Tevez wraz ze swoim reprezentacyjnym kolegą Javierem Mascherano zasilą szeregi… West Hamu Londyn. Dlaczego nie Chelsea, Manchesteru United, Liverpoolu, Arsenalu, innych europejskich wielkich firm? To chyba pozostanie słodką tajemnicą Argentyńczyków.

Carlos TevezNie mniej jednak, mimo że West Ham zakończył sezon 2005/2006 jako beniaminek na wysokiej pozycji w tabeli Premiership, spełniło się porzekadło angielskich kibiców: najtrudniej beniaminkowi utrzymać się w lidze nie w pierwszym, ale w drugim sezonie gry w Premier League. Bo choć Młoty zmagania ligowe rozpoczęły jak w bajce, wygrywając 3:1 na Upton Park z Charltonem, to później nastąpiła seria, w której Młoty przez osiem spotkań z rzędu wygrać nie potrafiły. Nieco później stoczyli jedenaście pojedynków, w których znów nie umieli przechylić szali zwycięstwa na swoją korzyść, ale oglądając te mecze nie można było nie odnieść wrażenia, że Młotom po prostu brakuje szczęścia i gry do końca meczu, bo o ile czasami przegrywali z kretesem, o tyle częściej brakowało im tylko tego wykończenia. Na dodatek przecież West Ham składu akurat powstydzić się nie mógł: Tevez, Mascherano, Bowyer, Ferdinand, Konchesky i kilku innych piłkarzy to na pewno nazwiska, które każdy klub o klasie West Hamu chciałby mieć w swoich szeregach! Nie mniej jednak te fatalne bilanse przyczyniły się do tego, że pomimo pięciu zwycięstw z rzędu pod koniec sezonu, sytuacja West Hamu była na tyle opłakana, że paradoksalnie uratować ich mógł tylko mecz z Czerwonymi Diabłami na Old Trafford, gdzie gospodarze mieli chrapkę świętować zdobycie Mistrzostwa Anglii. Młoty jednak ten mecz wygrały i utrzymały się w lidze na kolejny sezon rzutem na taśmę. Zresztą… Zwycięską bramkę w tym meczu zdobył waśnie Argentyńczyk. Tevez ogółem zaliczył 26 występów i strzelił w nich 7 bramek, co imponującym bilansem wcale się nie wydaje. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę scysje Teveza z trenerem, jego kontrowersyjne wypowiedzi w mediach, dziwne zachowania, za które nawet został ukarany treningiem w koszulce reprezentacji Brazylii, kontuzję i to, że pierwszą bramkę Argentyńczyk miał okazję strzelić dopiero 4 marca 2007 roku – może ten bilans nie jest aż tak zły? Tym bardziej, że na tyle, ile występował i tak został wybrany przez kibiców Młotów najlepszym piłkarzem w sezonie 2006/2007.

Po dość słabym, w porównaniu do poprzednich w jego karierze, sezonie w Premiership było jasne, że Tevez i Mascherano opuszczą Upton Park. I tak wcześniej już było wiadomo, że Rafael Benitez widzi w swoim składzie miejsce dla Javiera. O zainteresowaniu klubów Carlitem nie było z kolei za głośno, ale z pewnością nikt nie wątpił, że Tevez odejdzie z West Ham, który, jak pokazał ubiegły sezon, nie był klubem dla zawodnika z takimi osiągnięciami. I choć Młoty oficjalnie zdeklarowały, że nie chcą pozbywać się Teveza, zaczęło się mówić o zainteresowaniu nim Arsenalu, Interu Mediolan i Manchesteru United. Apacz rozmawiał również ze swoim reprezentacyjnym kolegą i byłym Diabłem – Juanem Sebastianem Veronem – o ewentualnym transferze do United. Mimo że „Czarowniczka” odradzała mu przejście do angielskiego klubu (przypomnijmy, że Veron grał również dla Interu Mediolan), Teveza to nie zniechęciło. Najpierw odmówił Interowi deklarując głośno, że chce pozostać w Anglii. Jednak pomimo szczerości Teveza wobec klubu z Upton Park, kiedy wszystko w sprawie transferu wydawało się dopięte na ostatni guzik, klub zaczął robić problemy. Zdezorientowany Tevez obiecał Fergusonowi, że w najbliższym sezonie będzie reprezentował drużynę z Old Trafford. Słowa, jak się okazało, dotrzymał.

Carlos TevezNieliczny z Argentyńczyków w lidze angielskiej. Wydaje się swoistym fenomenem, że ten piłkarz przyjął się na tyle dobrze w lidze. Trzeba jednak przyznać, że Carlos Alberto Tevez jest piłkarzem bardzo walecznym, silnie zbudowanym, energicznym. Postawą bardzo odpowiada grze w Premiership. Jest młody, perspektywiczny, a przez to, że wiele jak na swój wiek już osiągnął – nie odczuwa aż tak wielkiej paraliżującej presji, która będzie na nim ciążyła jak na każdym piłkarzu tak wielkiej drużyny, jaką jest Manchester United. I choć Argentyńczycy i Anglicy – delikatnie mówiąc – nie przepadają za sobą, a mecze obu reprezentacji są zawsze „świętą wojną” i na boisku często mamy takie małe piekiełko, to miejmy nadzieję, że Carlito w tym futbolowym europejskim piekle wraz z Rooneyem będą doskonale zgranymi egzekutorami i kary wymierzać będą tak często i skutecznie, jak tylko będzie to możliwe.

Katarzyna Wirkowska (Vtg87)

Przewiń na górę strony