Nie przegap
Strona główna / Z przymrużeniem oka / Buuu, zabrali mi cukierki, maaamo ;(((

Buuu, zabrali mi cukierki, maaamo ;(((

Wayne Rooney i Cristiano Ronaldo
Wszystko układało się pięknie, było 6 punktów przewagi, później były 3 punkty przewagi, wciąż jednak jakże cenne i jakże przybliżające nas do tytułu mistrzowskiego. Aż tu nagle, 21 kwietnia 2007 roku na Old Trafford zawitała taka drużyna, co rzadko kiedy gra dobrze, a jednak ciągle utrzymuje się w Premiership, a nieraz sprawi nawet psikusa tym najlepszym. No i posypał się domek z kart, na głowy kibiców United spadł z nieba grom i nagle sporej części z nich zachciało się malowania pucharu na niebiesko.

Jakiż był mój szok, gdy owego dnia o godzinie 20.15 po meczu zalogowałem się do naszego ulubionego komunikatora Gadu-Gadu i przeczytałem parę opisów. „Gratulujemy tytułu mistrzowskiego Chelsea, trzeciego z rzędu…” – brzmiał jeden z nich, i choć podobnych było kilka, akurat to jakoś ten szczególnie mnie zraził. Postanowiłem porozmawiać z jego posiadaczem i dowiedziałem się kilku ciekawych rzeczy. Otóż:

1) Chelsea to doskonała drużyna, niemal idealna, grają jak NRD i wygrają wszystkie mecze do końca sezonu poczynając od meczu z Newcastle.

2) Man United gra coraz gorzej i gorzej, to nie była pojedyncza wpadka z Middlesbrough, to był po prostu objaw słabości naszej jakże niedoskonałej drużyny, która nie ma co liczyć na tytuł mistrzowski.

Zacząłem to sobie wszystko kalkulować w głowie, i zastanawiałem się – o czym ten facet mówi – No, ale nic, jako osoba przekładająca czyny nad słowa postanowiłem w niedzielne popołudnie zasiąść przed moim ślicznym, srebrniutkim telewizorkiem i zobaczyć, jak Chelsea gromi Newcastle, zgodnie z zapowiedziami. Czekałem 10 minut, nic. 15 minut, nic. 30 minut, nic. 45 minut, nic. Zaczyna się przerwa, a w moim umyśle ciągle tkwi pytanie – kiedy oni wreszcie oddadzą jakiś celny strzał na bramkę? No i czekam tak, czekam, mijają kolejne minuty, a piłkarze Chelsea grają tak, jakby ten remis ratował rasę ludzką przed zagładą.

No i się nie doczekałem. 0:0, koniec meczu, statystyki strzałów celnych – porażające 1:0 dla Newcastle, sytuacji strzeleckich: zero. „Doskonała drużyna jakoś się potkęła, czyli w sumie chyba jeszcze mistrzostwa nie mają?” – pomyślałem. Ale na tym moje przemyślenia odnośnie tego meczu się bynajmniej nie skończyły. Przestudiowałem całą sytuację i doszedłem do wniosku, że jeśli United kiedykolwiek zagrałoby tak, jak Chelsea zagrało na St Jame’s Park, Sir Alex Ferguson już dawno zostałby na wszystkich polskich forach zwolniony, Giggs sprzedany, a Rooney deportowany do Izraela.

Szczerze mówiąc, nie rozumiałem przed sezonem tego całego pesymizmu. Czasami i on mi się udzielał, ale jak na GG szeroko znany publice DP felietonista/newsman, którego nicku nie ujawnię, żeby nie narobić mu wstydu, napisał mi, że „Liverpool i Arsenal są znacznie lepsze od United, bo mają lepszych managerów i lepszy skład”, to naprawdę coś wydawało mi się „nie tak”. Nie no, rozumiem – brak wzmocnień itepe, itede, ale żeby takie sądy wydawać po zaledwie trzech meczach sezonu, w dodatku w sytuacji gdy United te trzy mecze wygrało?

Ja naprawdę rozumiem frustrację. Gracie sobie w te Football Managery i PESy, kupujecie super-hiper piłkarzy, i przekładacie to wszystko na świat rzeczywisty. Jaki wskaźnik podań ma u Was Fletcher? 12? Za mało, ja bym kupił Sneijdera, on ma 17. Wiecie co? To nie tak działa. Drużyna wychodzi na boisko po to, by wygrać i jeśli ma w sobie wystarczająco dużo umiejętności i woli walki by to uczynić, uczyni to.

Naprawdę podziwiam tych, którzy widzą przyszłość. I już dziś wiedzą, że wyeliminuje nas Milan, że Chelsea wygra mistrzostwo i Puchar Anglii, i że nigdy nic nie wygramy. Ja takiej umiejętności nie mam, i na chwilę obecną wszystko co widzę, to to, że:

1) Mamy pierwsze miejsce w tabeli, wystarczą nam 3 zwycięstwa w 4 meczach do tytułu mistrzowskiego, bez względu na wyniki Chelsea.

2) Jesteśmy w finale Pucharu Anglii, który śmiało możemy wygrać.

3) Jutro gramy półfinał Ligi Mistrzów, który wygrać również możemy.

Możemy, nie musimy. Bo dla mnie w piłce nożnej wynik jest cały czas sprawą otwartą. Dla piłkarzy chyba też, bo gdyby mieli to samo podejście co część ludzi, których obserwuję, mielibyśmy teraz miejsce gdzieś w środku tabeli, no bo przecież „mistrzostwo przegraliśmy” już w sierpniu nie kupując Teveza… Hm.

Peace.

Przewiń na górę strony